Nasze firmy powinny szeroko omijać ten rynek
– Jak wynika z raportu opublikowanego niedawno w ukraińskiej prasie, prawie trzy czwarte obywateli do 35. roku życia deklaruje, że chciałoby mieć swój biznes w tym kraju. Ale tylko 4% z nich decyduje się rozpocząć jakiekolwiek działania gospodarcze, co jest dość wymowne. I to już powinno być poważną przesłanką dla polskich przedsiębiorców, żeby nie inwestowali na tamtejszym rynku, skoro młodzi i dynamiczni Ukraińcy boją się zakładać u siebie firmy – informuje Łukasz Białek.
Warto wymienić również, że w Indeksie Wolności Gospodarczej 2017 Ukraina spadła ostatnio o 4 pozycje w dół, zajmując 166. miejsce na 180 ocenianych państw. W tej klasyfikacji Polska jest na 45. miejscu. Z kolei, w rankingu Banku Światowego, Doing Business, Ukraina znalazła się na 80. miejscu na 190 krajów. Przedstawicielstwo tej organizacji w Kijowie wyjaśniło, że normy prawne regulujące warunki prowadzenia biznesu w tym kraju nadal zawierają wiele problemowych zapisów. Z kolei prezydent Petro Poroszenko oświadczył, że w 2018 roku władze zamierzają zająć 70. miejsce w ww. raporcie. To jednak wciąż mało interesująca perspektywa dla naszych biznesmenów, zwłaszcza że Polska uplasowała się w tym zestawieniu na 24. pozycji.
– Wielu zagranicznych i lokalnych przedsiębiorców straciło już mnóstwo pieniędzy na ukraińskim rynku. Zachodnie firmy mogły skusić się tym, że średnie miesięczne wynagrodzenie wynosiło tam mniej, niż odpowiednik 1000 zł. Jednak biznesy obcokrajowców w przeszłości były już przejmowane przez oligarchów lub powiązane z nimi firmy, często w przeciągu 12 miesięcy od założenia działalności lub nawet w krótszym okresie. Uważam, że to zagrożenie wciąż jest poważne i w rzeczywistości nie ma podstaw do tego, aby kogokolwiek zachęcać do prowadzenia tam jakichkolwiek interesów – ostrzega Łukasz Białek.
Według ekonomisty, polski rząd powinien bardzo rzetelnie informować nas o prawdziwej sytuacji na Ukrainie. Dzięki temu, mniej przedsiębiorców pozwalałoby sobie na ryzyko utarty zainwestowanych pieniędzy, bo opieraliby się na sprawdzonych i obiektywnych wskaźnikach. Trzeba przedstawiać solidne dane i sprawdzone fakty. Tylko tak można uchronić rodzime firmy przed realnym zagrożeniem. Warto głośno mówić m.in. o tym, że naszym sąsiadom słabo idzie prywatyzacja i zbyt silnie regulują swoją gospodarkę. Świadczy o tym to, że wiosną br. MFW przełożyło na jesień zatwierdzenie wypłaty czwartej transzy kredytu dla Ukrainy. Warunkiem tego jest przyjęcie przez tamtejszy parlament reformy emerytalnej, przyspieszenie prywatyzacji i podjęcie szeregu działań antykorupcyjnych.
– Finansowanie danego kraju ma swoją cenę u kredytodawców. Jest nią liberalizacja regulacji prawnych, a także otwarcie rynku i gospodarki w taki sposób, aby globalne korporacje krajów wysokorozwiniętych mogły na tym skorzystać. Chodzi o stworzenie bezpiecznego i przewidywalnego środowiska do prowadzenia ekspansji gospodarczej i politycznej. W przypadku Ukrainy jest jeszcze aspekt geopolityczny. Z jednej strony pozostaje ona w sferze wpływów Rosji, a z drugiej – UE i USA stale próbują budować tam swoje pozycje. Trudno wykluczyć więc dalszą eskalację konfliktu pomiędzy prozachodnim kierownictwem Ukrainy, a Rosją – tłumaczy Łukasz Białek
Zdaniem eksperta, nie tylko gospodarcze wskaźniki i wprowadzane reformy będą miały znaczenie dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który nie jest odporny na wpływy wielkiego kapitału. Przyznanie kolejnej transzy kredytu będzie również uwarunkowane geopolitycznie, nawet jeśli organizacja nie przyzna się do tego. Niemniej, polski przedsiębiorca powinien być świadomy tego, że Ukraina ewidentnie ma interes w tym, żeby w jak najlepszym świetle prezentować swoją sytuację ekonomiczną i swego rodzaju „dokonania”.
– Ukrainie daleko jest do tego, aby obcokrajowcy pewnie tam inwestowali. Gdyby w bezpośredniej konfrontacji zderzyć tamtejszego przedsiębiorcę i polskiego, to nasz nie miałby żadnych szans, bo ukraińskie firmy w sporej większości raczej nie znają uczciwych działań i często są powiązane z lokalnymi grupami lobbingowymi. Szybko zaczynają kombinować i dawać tzw. łapówki. Dlatego jeszcze długo nie będziemy tam mieli czego szukać. Zagranicznym przedsiębiorstwom trudno byłoby konkurować w tak skrajnych warunkach. I muszą pamiętać o tym, że akurat na Ukrainie miejscowy biznes zawsze będzie bardziej preferowany i lepiej postrzegany – wyjaśnia Łukasz Białek.
Należy też wspomnieć, że hrywna jest obecnie bardzo zdeprecjonowaną walutą, czyli niezmiernie słabą na tle innych. Ponadto na Ukrainie jest bardzo wysoka inflacja. W sierpniu wyniosła 16,2%. Tymczasem, z ekonomicznego punktu widzenia, zdrowy poziom dla gospodarki powinien być na poziomie 1-3%. Z kolei, dług publiczny w stosunku do PKB wyniósł w ostatnim roku 79% i znajduje się w trendzie rosnącym. W 3. kwartale 2017 roku miał wynik 82,4%. W związku z tym, Łukasz Białek prognozuje, że do 2020 roku osiągnie on aż 86%.
– Co więcej, sektor bankowy jest w bardzo złej kondycji. Od 2015 roku drastycznie spada jego rentowność, a globalne saldo działalności generuje stratę. Według różnych szacunków, udział niespłacalnych kredytów jest oceniany na 18% i stale rośnie. Z kolei, poziom zagrożonych kredytów określany jest nawet na 40-50%. Wszystkie wymienione rodzaje ryzyka przekładają się na dość niski poziom bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W 2016 roku w sektor niefinansowy zainwestowano zaledwie 1,6 mld dolarów – zaznacza Łukasz Białek.
Gdyby polski przedsiębiorca chciał jednak zainwestować na Ukrainie, to musi sobie zdawać sprawę z tego, że jest to bardzo niepewny rynek. Jak podsumowuje ekspert, prowadzenie tam biznesu wymaga odwagi, silnych powiązań ze służbami siłowymi i politykami, co nie sprzyja transparentności. Oprócz wysokiej korupcji i biurokracji, pozostaje jeszcze kwestia napięcia w relacjach z Rosją. Trudno wyobrazić sobie, aby jakikolwiek polski inwestor chciał prowadzić biznes w kraju, w którym w krótkiej perspektywie czasowej bezpieczeństwo oraz sytuacja polityczna może jeszcze bardziej się zdestabilizować.
ul.Młynarska 3/11, 01-258 Warszawa
: +48 22 490 66 15