Cena ropy w dwóch ostatnich tygodniach października mocno spadła, co nastąpiło wbrew oczekiwaniom wielu ekspertów.
Prognozy dotyczące cen paliw na stacjach są optymistyczne. Wprawdzie od niedawna obowiązują sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone na Iran, ale na rynku światowym potaniała ropa naftowa. Analitycy rynkowi twierdzą, że wkrótce za litr Pb 95 znów zapłacimy poniżej 5 zł. Obniżki powinni też odczuć nabywcy oleju napędowego. Ten jednak wciąż pozostanie droższy od wspomnianej bezołowiówki, choć tendencja może się odwrócić. Nie są też wykluczone podwyżki obu tych paliw, nawet do wartości ponad 5,30 zł za litr. Jednak według ekspertów, na chwilę obecną to mało prawdopodobny scenariusz.
Na stacjach w Polsce trzeba więcej płacić za olej napędowy niż za benzynę 95-oktanową. Sytuacja utrzymuje się od października. Potwierdzają to dane Polskiej Izby Paliw Płynnych z 7 listopada br. Wynika z nich, że detaliści musieli przygotować średnio 5,28 zł za litr diesla, czyli o 4 grosze więcej niż tydzień wcześniej. Statystyczne stawki za Pb 95 i autogaz pozostały bez zmian i wyniosły odpowiednio 5,08 zł oraz 2,55 zł/l.
– Cena ropy w dwóch ostatnich tygodniach października mocno spadła, co nastąpiło wbrew oczekiwaniom wielu ekspertów. Oni wiedzieli, że od 5 listopada zaczną obowiązywać bardzo ostre sankcje nałożone na Iran przez USA. To pokazuje, że ten rynek jest nieobliczalny i niezwykle trudno będzie przewidzieć sytuację w końcówce roku – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
Z kolei dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z portalu e-Petrol.pl, potwierdza, że do niedawna można było oczekiwać wyraźnych zmian zwyżkowych, właśnie ze względu na sankcje. Spodziewano się bowiem, że brak perskiego surowca spowoduje lukę podażową. Tymczasem ceny ulegają obniżkom. Wpływ na to ma zaangażowanie producentów, m.in. z Arabii Saudyjskiej. Ponadto kilku kluczowych odbiorców zostało na 180 dni wyłączonych spod sankcji. To może rzutować na rynek polski, gdzie już benzyna potaniała.
– Jeżeli podaż przekracza popyt, to zwiększają się zapasy ropy naftowej. Wtedy ryzyko wzrostów cen maleje, a rośnie szansa na ich spadek. Ważne są także wielkości magazynowe paliw oraz możliwości przerobowe rafinerii. Zbyt wiele awarii czy przestojów w tych zakładach może oznaczać wyższe ceny poszczególnych paliw. Teraz jest to widoczne w przypadku diesla – wyjaśnia Marcin Lipka, główny analityk serwisu Cinkciarz.pl.
Według dr. Boguckiego, mimo wszystko w najbliższych tygodniach można spodziewać się spadków cen benzyn poniżej 5 zł za litr. Ekspert prognozuje, że realny jest też scenariusz z tańszym dieslem. Obecnie ON jest droższy niż Pb. Jednak historyczne doświadczenia pokazują, że wkrótce ta tendencja może się odwrócić. Natomiast Marcin Lipka stwierdza, że diesel będzie droższy od 95, ale i tak powinien tanieć. W okresie Bożego Narodzenia trzeba będzie za niego zapłacić około 5 zł, a za benzynę – poniżej tego poziomu.
– Wchodzimy w sezon grzewczy w Stanach Zjednoczonych, czyli wzrost popytu na paliwo i olej opałowy. Teoretycznie to raczej spowoduje podwyżki. Moim zdaniem, cena za ropę powinna być w miarę stabilna, z wahaniami nie większymi niż 1-2%, i wynieść 60-70 dolarów za baryłkę. To, ile zapłacą nasi kierowcy, zależeć będzie od siły złotego w stosunku do dolara. Zgodnie z wiedzą na temat fundamentów gospodarczych, nasza waluta powinna się umacniać. Trzeba tylko pamiętać o tym, że rynek walutowy jest jeszcze bardziej nieprzewidywalny niż paliwowy – dodaje Piotr Kuczyński.
Zdaniem analityka z serwisu Cinkciarz.pl, na zmianę optymistycznych prognoz może wpłynąć kilka czynników. Wśród nich należy wymienić m.in. większy od oczekiwań spadek eksportu ropy z Iranu, a także mocniejsze obniżenie wydobycia w Wenezueli i zahamowanie wzrostów produkcji w USA. To wszystko prawdopodobnie spowodowałoby podniesienie cen ropy ponownie powyżej poziomu 80-85 dol. za baryłkę. Koszty zakupu paliw powróciłyby do trendu wzrostowego, a to oznaczałoby, że za olej napędowy czy 95 płacilibyśmy ponad 5,30 zł za litr. Teraz prawdopodobny jest jednak spadek cen niż powrót do ich wzrostów.
– Nie wierzę w to, że sam okres przedświąteczny spowoduje wzrost cen na stacjach, m.in. ze względu na większe zapotrzebowanie transportu. Bardziej zastanawiam się nad tym, czy koncerny nie zaczną powoli wprowadzać podwyżek, żeby nadrobić 10 groszy z powodu tzw. opłaty paliwowej. To duży znak zapytania. Już nie są to kwestie gospodarcze czy zarządzania firmą, ale chodzi o czystą politykę. Jesteśmy po wyborach, a do kolejnych jeszcze sporo czasu zostało, więc politycy nie muszą specjalnie chronić konsumentów – podsumowuje główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
ul.Młynarska 3/11, 01-258 Warszawa
: +48 22 490 66 15